Jak zainteresować wynalazkiem wpływowych decydentów?
Historia Charlesa Parsonsa.
Charles Parsons był nie tylko wybitnym inżynierem. Był także wynalazcą, który rozwiązał problemy, na które zwrócił uwagę jako pierwszy człowiek w historii (kawitacja). Był także wizjonerem, jeśli chodzi rozwój technologii oraz jej praktyczne użycie.
Jego wynalazek, czyli turbina parowa okazał się łatwo skalowalny. Do jego śmierci w 1931 roku moc takich turbin wzrosła 10 000 razy w porównaniu do pierwszego egzemplarza.
Parsons bardzo pomysłowo przekonał też Lordów brytyjskiej Admiralicji znanych z zachowawczości i konserwatyzmu. Użył odważnego sposobu, by wpłynąć na ich decyzję - bo nie chcieli wcześniej słuchać jego rzeczowych argumentów i właśnie o tym jest poniższa historia.
Charles Parsons był synem hrabiego, ale równocześnie też znanego astronoma, który wśród nauczycieli dla swojego syna angażował inżynierów. Charles po uzyskaniu dyplomu z matematyki i mechaniki na Cambridge zajął się udoskonalaniem silników parowych na stażu w W.G. Armstrong. Po czterech latach był pewien, że technologia Jamesa Watta – tradycyjnej tłokowej maszyny parowej doszła do granic swoich możliwości.
Skracając całą historię - w 1884 roku trzydziestoletni wówczas Charls Parsons wynalazł turbinę parową .
Fot1. Turbina Parsonsa z okrętu ORP Wicher. Muzeum Obrony Wybrzeża, Hel.
Technologiczny przełom
Nowa technologia tworzyła także nowe problemy, które Parsons badał jako pierwszy w świecie - chodzi tu o zjawisko kawitacji. Bardzo pomysłowo rozwiązał je w eksperymentalnym jachcie o nazwie Turbinia. Grono inwestorów przekonanych przez technologię Parsonsa miało nadzieję na duże kontrakty ze strony Royal Navy. Niestety spotkali się z - delikatnie mówiąc umysłami, które nie były otwarte. Jednak były to umysły ludzi, którzy decydowali o inwestycjach floty.
Przełom technologiczny czyli innowacja zaburzająca (disruptive) podkopuje fundamenty dotychczasowej technologii. W tym przypadku były to tłokowe silniki parowe. Jeśli ktoś był finansowo zaangażowany w starą technologię, to wpływało to na jego obiektywizm w ocenie technologicznego przełomu. Stara technologia ma zazwyczaj dobrze umocowanych lobbistów, by wydłużać jej życie.
Co robić?
Po zwodowaniu w sierpniu 1894 jachtu Turbinia, Parsons jeszcze niemal 3 lata ulepszał swoją konstrukcję, aby ominąć problem kawitacji. Kawitacja nie tylko niszczyła śrubę napędową, zmniejszała też prędkość jego łodzi. Eksperymentalny jacht pożerał wprawdzie węgiel dużo szybciej niż tradycyjne, tłokowe silniki parowe, jednak pozwalał osiągać wyższą prędkość. Nowa technologia pozwalała uzyskać znacznie większą moc z jednostki masy siłowni w stosunku do tłokowych silników parowych nawet najnowszej wówczas generacji czyli z potrójnym rozprężaniem. To umożliwiało znaczące zwiększenie prędkości jednostki.
Na zdjęciu poniżej proszę zwrócić uwagę na unoszący się nad wodą dziób Turbinii przy prędkości powyżej 34 węzłów.
Fot2. Jacht Parsonsa „Turbinia” miał za zadanie przekonać o zaletach nowej technologii (dziś byśmy to nazwali - Minumum Viable Product).
Nieufni decydenci
Dość oczywistym klientem dla nowej technologii Parsonsa była Royal Navy. Szybkość okrętu to jeden z podstawowych parametrów pozwalających zwyciężyć bitwę. Jednak starsi panowie nie dawali się łatwo przekonać. Tradycja ma swój urok - wydaje się bezpieczniejsza niż jakakolwiek nowinka.
Lordowie Admiralicji informowani przez Parsonsa o osiągnięciach Turbinii w większości nie byli przekonani. Konserwatywni w swoim podejściu nie chcieli ryzykować wydawania publicznych pieniędzy na coś, co mogło mieć wady. Niektórzy byli przychylni, lecz potrzebna była większość wśród decydentów królewskiej marynarki.
Okazja
Okazja do przymuszenia wręcz do zmiany poglądów najbardziej opornych decydentów pojawiła się przy okazji wielkiego wydarzenia morskiego z okazji diamentowego jubileuszu królowej Wiktorii – czyli sześćdziesięciolecia jej panowania.
26 czerwca 1897 na redzie Spithead zgromadzono 165 okrętów w tym największe pancerniki tamtych czasów na uroczystą defiladę uświetniającą jubileusz królowej. Okręty uszeregowano w czterech równoległych liniach, a każda linia miała 5 mil długości. Sama królowa, niespełna wtedy osiemdziesięcioletnia nie wzięła osobistego udziału w tym wydarzeniu z powodów zdrowotnych, reprezentował ją książe Walii – następca tronu, późniejszy król Edward VII.
Fot3. Królowa Wiktoria w 1897 – w okresie obchodów diamentowego jubileuszu.
Na oczach całego świata
Widowisko oglądała ogromna publiczność zgromadzona na obu brzegach cieśniny razem z całym dowództwem floty, wszystkimi najważniejszymi politykami i urzędnikami wielkiego imperium wraz z zaproszonymi gośćmi i ambasadorami, którzy mieli zobaczyć pokaz siły. Obecni byli również dziennikarze, fotografowie oraz malarze - maryniści.
Rzucona rękawica
Kiedy wielka defilada okrętów się rozpoczeła, na oczach zgromadzonych tłumów, z boku podpłyneła z dużą prędkością niewielka, ale bardzo szybka łódź. Słusznie się domyślacie, że była to właśnie Turbinia dowodzona przez Parsonsa z Robertem Bernardem za sterem. Turbinia przemykała od jednej linii okrętów do drugiej robiąc duże fale. Ponieważ Turbinia nie była zgłoszona do defilady, dowodzący pokazem szybko nakazał najszybszym okrętom marynarki – torpedowcom, aby przegoniły intruza. Właśnie tego jednak oczekiwał Charles Parsons i sprawnie umykał torpedowcom bo był od nich znacząco szybszy. Turbinia osiągająca ponad 34 węzły przez dłuższy czas bawiła się w kotka i myszkę z torpedowcami zdolnymi osiągnąć zaledwie 27 węzłów. Parsons zrobił to za cichym przyzwoleniem niektórych urzędników Admiralicji, którzy stwierdzili, że nie ma innego sposobu by wpłynąć na pozostałych decydentów.
Fot4. Zdjęcie z parady Royal Navy z okazji diamentowego jubileuszu królowej. Na pierwszym planie jacht Turbinia.
Pod naciskiem opinii publicznej
Parsons „ukradł show” całej uroczystości, pisały o nim gazety krajowe i zagraniczne. Nie dziwi, że nieprzekonani Lordowie Admiralicji, po zawstydzeniu jakie im zgotowano, dali się przekonać do zamówienia najpierw dwóch eksperymentalnych kontrtorpedowców (jak wówczas nazywano niszczyciele), a w 1906 roku zwodowano napędzany turbinami Parsonsa pancernik Drednoght, który stał się pierwszym z całej klasy okrętów nazwanych później Drednotami rozpoczynając nowy wyścig morskich zbrojeń.
Pierwszy duży statek pasażerski napędzany przez turbiny parowe to Mauretania. Tu na zdjęciu widać na jej tle maleńką jednostkę – to jacht Turbinia.
Fot5. Mauretania weszła do służby w 1907 roku i przez 20 lat utrzymywała błękitną wstęgę Atlantyku za rekordowo szybki rejs z Europy do Ameryki.
Finał
Jacht Turbinia jest obecnie głównym eksponatem w Discovery Museum w Newcastle, a Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Mechaników uznało tą jednostkę za jeden z przełomowych punktów w naszej historii z powodu pierwszego użycia nowatorskiej technologii.
Charles Parsons otrzymał tytuł szlachecki w 1911 roku, a medal za zasługi w 1927. Jego przedsiębiorstwo produkujące turbiny okrętowe: Parsons Steam Marine Turbine, przetrwało do dziś jako część koncernu Siemens AG.
Wynalazca zmarł w 1931 roku, był niezwykłym inżynierem, odkrywcą i biznesmenem. Jak widać potrafił przekuć sukces technologii na sukces rynkowy, przy czym był gotowy na odważną, ale skuteczną formę przekonania urzędników Admiralicji.
Michał Hałas
ekspert TRIZ
GRUPA ODITK